- Miejskie zakłady to przeżytek - twierdzi Jarosław Habura, pełnomocnik prezydenta Pabianic. - Dlatego nasz zakład pogrzebowy zamierzamy przekształcić w spółkę.

- Nic o tym nie wiedziałam - dziwi się Halina Bakus, kierowniczka cmentarza. - Nie mam pojęcia, jak chcą to zrobić.

Życie Pabianic dowiedziało się, że w Urzędzie Miejskim po cichutku trwają przygotowania do prywatyzacji MZP. Mają w tym pomagać warszawscy urzędnicy z Departamentu Integracji Europejskiej i Współpracy z Zagranicą.

- To oni oszacują wartość firmy, sporządzą plan biznesu, pokażą ścieżkę działania, a wszystko to zrobią za darmo - tłumaczy Habura.

Jednak na zwolenników nie może liczyć.

- Jestem przeciwny tej prywatyzacji - mówi radny Zbigniew Grabarz. - Powinniśmy się zająć firmami, które przynoszą straty, a nie majstrować przy zakładach, które działają jak się patrzy.

Według Habury, poprzednie władze miasta chciały oddać w prywatne ręce wszystkie firmy miejskie: Miejski Zakład Komunikacyjny, Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej oraz Zakład Dróg i Zieleni Miejskiej. Ich następcy zamierzają sprzedać także zakład pogrzebowy. Zakładu Dróg i Zieleni nie da się sprywatyzować, bo ma za duży majątek.

- Zadaniem miasta jest tylko utrzymywanie i sprawowanie zarządu nad cmentarzem, a nie zajmowanie się pogrzebami - tłumaczy Habura. - Żadne miasto nie prowadzi usług pogrzebowych.

- A co nam szkodzi zarabiać na usługach pogrzebowych? - dziwi się radny Grabarz. - Dobrych firm, działających sprawnie i przynoszących zyski, nie powinniśmy się pozbywać. Jako radny mam obawy, czy wkrótce nie usłyszymy jakiegoś znanego nazwiska, zainteresowanego przejęciem naszej firmy pogrzebowej.

Cmentarny interes to wyjątkowo dobry interes. W Pabianicach jest kilka zakładów pogrzebowych, ale tylko miejski administruje największym cmentarzem. Jego roczny budżet wynosi 1,6 mln zł. W MZP pracuje 30 osób. W ubiegłym roku zarobili 190.000 zł. Zapłacili podatek od nieruchomości, kupili nowy karawan (za 115.000 zł) i jeszcze wpłacili do kasy miejskiej 50.000 zł.