– Głos jest najtrudniejszym instrumentem do opanowania, ale też najpiękniejszym – mówi 28-letnia Agnieszka Bajer.
Pabianiczanka lubi śpiewać pieśni Straussa, Wagnera, Schuberta i Brittena. Śpiewa również muzykę oratoryjną, czyli kościelną.
– Mój niski głos, mezzosopran, potrzebuje wciąż nauki, dlatego jeszcze studiuję – dodaje.
Bolesna rzeczywistość
– Choć mój głos jest chwalony przez profesorów z akademii, mam jeszcze dwa lata na jego całkowite ukształtowanie – wyjaśnia śpiewaczka. – Niestety, takie studia są bardzo kosztowne.
Agnieszka jest sierotą. Od wielu lat wychowuje ją babcia – Krystyna Dębska. To ona finansuje studia wnuczki.
– Zastawiłam swoją polisę, żeby pożyczyć pieniądze na jej naukę – mówi pani Krystyna. – Gdyby wnuczka mogła czasami dać koncert i zarobić choć trochę pieniędzy, było by nam łatwiej. Gdy żył dziadek, to z dwóch emerytur jakoś udawało się wiązać koniec z końcem. Teraz sama nie mogę sobie poradzić.
Agnieszka pierwszy koncert w Pabianicach dała podczas przyjęcia wigilijnego dla najbogatszych ludzi w mieście – biznesmenów z Klubu Inicjatyw Gospodarczych. Śpiewała za darmo.
Pechowe stypendium
– Po przesłuchaniu mojego głosu niemieckie stowarzyszenie DAAD przyznało mi w zeszłym roku stypendium na naukę – wspomina młoda śpiewaczka.
Warunkiem otrzymania 7,5 tysiąca euro była kontynuacja nauki na Akademii w Dreźnie.
– Po egzaminie zebrałam gratulacje, a 3 dni później dowiedziałam się, że nie zostałam przyjęta. Do dziś nie wytłumaczono mi, dlaczego – mówi rozgoryczonym głosem.
Tydzień później w Polsce, na łódzkiej Akademii Muzycznej robiła dyplom. Zaśpiewała to samo. Dostała piątkę z wyróżnieniem.
– Przepadło stypendium, ale nie nauka u wymarzonego prof. Elssnera – wyjaśnia. – Profesor wykłada w Dreźnie i we Wrocławiu, więc pojechałam studiować do Akademii Muzycznej we Wrocławiu.
Zarobić na lekcje śpiewu
– W Europie wszystkie oficjalne przyjęcia urzędowe i biznesowe mają oprawę w postaci koncertów muzyki poważnej. Taka obowiązuje tam etykieta – wyjaśnia. – W ten sposób młodzi śpiewacy i muzycy tam zarabiają. Na Zachodzie panuje moda i ogromne umiłowanie muzyki poważnej.
Agnieszka, żeby zarobić na chleb, pracuje w sklepie. Daje też lekcje śpiewu.
– Tylko biorąc udział w europejskich konkursach, mogę zaistnieć w świecie operowym – wyznaje. – Udział w konkursie wiąże się z kosztami. Trzeba zapłacić wpisowe, przejazd i nocleg. Kosztuje to od 500 do 1.000 zł.
Niestety, dziś pabianiczanki na to nie stać. Żeby rozwinąć skrzydła, próbuje więc zarobić śpiewem.
– Ja nie mam menedżera, który w moim imieniu szukałby możliwości występu i zarobienia pieniędzy – tłumaczy. – Nie żebrzę o pieniądze, ja chcę je uczciwie zarobić, dając ludziom to, co potrafię robić najlepiej, czyli ofiarować mój śpiew.
Pomoc w rozwijaniu kariery zaproponował Urząd Miasta.
– Pani Agnieszka to talent, który potrzebuje pomocy i od prezydenta ją otrzyma – obiecuje Adam Marczak, sekretarz w Urzędzie Miasta. – Planujemy między innymi zorganizować koncert z jej udziałem.
---
Agnieszka Bajer ma 28 lat. Mieszka na Bugaju. Ukończyła Akademię Muzyczną w Łodzi w klasie prof. Grażyny Krajewskiej-Ambroziak, gdzie uczyła się śpiewu klasycznego. Teraz studiuje w Akademii Muzycznej we Wrocławiu na Wydziale Wokalnym o specjalizacji oratoryjno-pieśniarskiej. Występowała w spektaklu Wesele Figara w Teatrze Wielkim. Na Wratislavia Cantas wystąpiła w koncercie Mesjasza Haendla w partii altu i w Małej Mszy Uroczystej Rossiniego. W ramach Musica Moderna wykonała pieśni Jerzego Bauera.
Komentarze do artykułu: Do opery znad Dobrzynki
Nasi internauci napisali 0 komentarzy