Polonia amerykańska pomaga wychowankom Domu Dziecka w Porszewicach. Przysłała 6 dużych paczek ze słodyczami i ubraniami. Jedna z nich ważyła 40 kg. Polki mieszkające w Atlantic City uszyły dla dziewczynek sukieneczki do pierwszej komunii świętej. Białe sukienki przyjechały nad Dobrzynkę w paczkach, w komplecie z białymi butami. Dla chłopców Polonia przysłała pieniądze na garnitury i buty. Dzieci dostały zegarki i łańcuszki. Sprawczynią tego jest Halina Sokołowska – od 16 lat mieszkająca w Filadelfii.
„Pokochaj mnie, ciociu”
Tak Sokołowska zatytułowała artykuł, który napisała do Nowego Dziennika – polskiej gazety wydawanej w Nowym Jorku, a rozprowadzanej na całe Stany.
– Opisałam w nim Dom Dziecka spod Pabianic – mówi autorka. – Napisałam, że kilkoro dzieci idzie do komunii. Potem przez dwa miesiące dzwonili do mnie Polacy mieszkający w USA. Chcieli dać pieniądze albo wysłać paczki. Kilkoro pytało o możliwość adopcji dzieci.
Wkrótce na konto filadelfijskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, którego Sokołowska jest prezesem i założycielką, zaczęły wpływać dolary.
– Datki przyszły głównie od Polonii, która emigrowała podczas stanu wojennego – zauważyła. – Nie były to wielkie kwoty, ale liczyły się intencje.
Rodacy z USA ofiarowali od kilku do 40 dolarów. Wystarczyło, by każde ze 115 wychowanków Domu Dziecka koło Pabianic dostało na wakacje po 25 zł kieszonkowego.
– Mówiliśmy, że to pieniądze na lody od cioć i wujków z Ameryki – opowiada Sokołowska.
Zabiorą za Ocean?
– Po artykule w nowojorskiej gazecie zaproszono mnie do polskiego radia w Filadelfii – wspomina pani Halina. – Odpowiadałam na telefony słuchaczy. Sporo osób chciało zaprosić dzieci na wakacje do Ameryki, zapłacić za samolot i pobyt.
Nie udało się to, bo zabrakło czasu na załatwienie wiz i paszportów dla dzieci.
– Ale w przyszłym roku ten pomysł na pewno uda się nam zrealizować – dodaje.
Teraz Sokołowska ma inne zadanie. Kilka polskich rodzin z Ameryki poprosiło ją o przywiezienie zdjęć dzieci. Chcą się przyjrzeć dzieciom, które mogliby adoptować. Jedna rodzina chciałaby nawet trójkę rodzeństwa.
– W Polsce ludzie nie chcą adoptować starszych dzieci – mówi Marzena Krzewińska, wicedyrektorka Domu Dziecka. – Dla Polonii wybraliśmy dziesięcioro, od dawna przygotowanych do adopcji, które tutaj nie mogą znaleźć nowego domu.
Najmłodsze dziecko ma 3 lata, jest alergikiem. Najstarsze ukończyło 12 lat. Niektóre dzieci z powodu wieku i chorób nie mają dużych szans na adopcję w Polsce. W tym roku zaledwie sześcioro wychowanków znalazło dom w rodzinie zastępczej. Ani jedno nie zostało adoptowane.
– To jest dla nich duża szansa na znalezienie domu, dlatego trzeba spróbować – dodaje pani wicedyrektor.
Wychowankowie z Porszewic mieszkają już we Włoszech, Francji, Niemczech i Belgii.
Chcą zastąpić mamę i tatę
W Ameryce adopcja jest kosztowna. Za usynowienie białego dziecka płaci się od 20.000 do 30.000 dolarów. To honoraria adwokatów i pośredników. Kto zdecyduje się na dziecko ciemnoskóre, ten zapłaci 4.000 dolarów. Wciąż dorabiającej się Polonii nie stać na to.
– Natychmiast zgłosiło się 6 bezdzietnych polskich rodzin, które chcą adoptować dzieci z Porszewic. To ludzie po czterdziestce, pracujący – wylicza Sokołowska. – Zawiozę zdjęcia, informacje o dzieciach i adresy. Sami zgłoszą się do Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie, Domu Dziecka w Porszewicach i mecenasa w Nowym Jorku, który ma zezwolenie na prowadzanie adopcji. To pozwoli przyszłym rodzicom uniknąć ogromnych wydatków i spełnić marzenie o dziecku.
Komentarze do artykułu: Ciocia Halinka z Ameryki
Nasi internauci napisali 0 komentarzy