„58 osób uzbrojonych w łopaty wyjechało z Pabianic w godzinach rannych, by spełnić obywatelski obowiązek w zrujnowanej przez hitlerowców stolicy” – we wrześniu 1946 roku napisała lokalna gazeta. „Po przybyciu na miejsce wszyscy z zapałem wzięli się do pracy, aby wyznaczony odcinek jak najszybciej oczyścić z gruzów. W sąsiedztwie pabianiczan stanęli w zawody pracownicy fabryki z Kutna. Dobry przykład zachęcająco działał na przechodniów, którzy również zabrali się do pracy. Gruzem zasypywano doły nad Wisłą, całe cegły zaś ustawiano w zespoły, aby je następnie użyć do remontów uszkodzonych budynków”.
Pabianiczanie z łopatami pojechali do Warszawy ciężarówką upaństwowionych Zakładów Przemysłu Bawełnianego (dawnej fabryki Kruschego i Endera). Wyprawę pod hasłem „Odbudujemy Warszawę” przygotowały kobiety z zakładowej świetlicy. Zachwycony tym społecznym czynem
„Dziennik Łódzki” pisał: „Zamiast wzdychać i rozczulać się nad rzeczywiście opłakanym stanem naszej stolicy, proponujemy utworzyć łańcuch pracy. W tym celu apelujemy do kierownika świetlicy firmy włókienniczej Krotoszyński (fabryka wyrobów wełnianych i jedwabnych – przyp.) w Pabianicach, aby ten również zorganizował podobną wycieczkę i ze swymi ludźmi dalej poprowadził akcję oczyszczania z gruzów ulicy Przeskok. Zachęcamy też inne firmy do pomocy przy odbudowie Warszawy”.
Odzew był natychmiastowy. Wkrótce pod sztandarem przodującej partii robotniczej wyruszyły z Pabianic ekipy „odgruzowaczy”, uzbrojone w łopaty i kilofy.
Ochotnicy jechali do Warszawy pociągami, zdezelowanymi autobusami i poniemieckimi ciężarówkami. W tych ostatnich siedziało się na deskach pod plandeką. Każda ekipa wiozła wałówkę i kociołek ze zbożową kawą. Niebawem na gruzach stolicy odmeldowali się pracownicy Fabryki Chemicznej (późniejszej Polfy), tkalni, Państwowej Szlifierni, Zakładów Elektrycznych (późniejszej fabryki żarówek Polam) oraz licealiści z nauczycielami.
Młodsi uczniowie – ci z podstawówek i gimnazjów, na wyścigi zbierali szmaty, złom i puste butelki. Wszystkie te dobra spieniężali w punktach skupu, a gotówkę wpłacali na fundusz odbudowy Warszawy. W lipcu 1947 r. prasa podała, że tylko przez miesiąc wojewódzka Centrala Odpadków za pośrednictwem swych składnic m.in. w Pabianicach i Zgierzu, przyjęła 60 ton szmat wełnianych, 27 ton szmat bawełnianych, 3 tysiące ton makulatury i 163 tony kości zwierzęcych. W samych Pabianicach dzieciarnia zebrała 8 tysięcy butelek, głównie po wódce. Miesiąc później władze zarządziły międzyszkolne wyścigi w zbieraniu odpadków.
Przy odgruzowywaniu stolicy liczyła się każda ręka z łopatą i kilofem.fot. NAC, sygnatura: 13-89
Kopać każdy może
Kto nie mógł jechać z kilofem na gruzy stolicy, ten kopał nad Dobrzynką. Największym powodzeniem cieszyło się kopanie piłki, za oglądanie którego płaciła stadionowa publiczność. Całkowite dochody z meczów piłkarskich trafiały do skarbonki funduszu odbudowy Warszawy. We wrześniu 1946 r. drużyna urzędników Starostwa zmierzyła się z zespołem Zarządu Miejskiego. „Dziennik” pisał: „Skład Starostwa przedstawia się następująco: Edward Milas (starosta), dr Jan Sowiński (lekarz powiatowy weterynarii), dr Wł. Śmiechowicz (lekarz powiatowy weterynarii), Zygmunt Kamiński (kierownik administracji pracy), Teodor Uznański (kierownik referatu), Czesław Grzywacz (kierownik aprowizacji), Kazimierz Psikus (kierownik referatu przemysłu), Eugeniusz Wołyński (kierownik referatu społecznego), Jerzy Ejtminowicz (kontroler młyński), Jan Papiewski (aprowizator) i Józef Sadowski (kierownik kancelarii).
Z kolei drużyna Zarządu Miejskiego Pabianic wybiegła na boisko w składzie: Władysław Dolecki (prezydent), Czesław Pabisiak (wiceprezydent), Stanisław Czwórka (przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej), Antoni Paprocki (ławnik), Czesław Rządziński (aprowizator), Konrad Łyszkowski oraz: M. Rogoziński (ławnik), W. Bączkowski, Cz. Tosik, B. Jasiczek, M. Wróbel”. Wyniku meczu nie podano.
Rok później w kolejnym meczu dla Warszawy padł remis 6:6. Grali „Umysłowi” Fabryki Chemicznej z „Fizycznymi”. Spotkanie to relacjonowała prasa, pisząc: „Na pozycji środkowego napastnika Umysłowych gra dyrektor naczelny, zmęczony służbową podróżą. (…) Po wymianie bukietów kwiatów i gwizdku sędziego 22 poważnych producentów Coraminy, Cibazolu, Cibalginy i innych leków rusza w pogoń za niesforną piłką. Od razu zaznacza się przewaga Fizycznych, którzy strzelają 4 bramki, ustalając wynik pierwszej połowy. Po zwanie stron Umysłowi łapią drugi oddech i gra się wyrównuje. Teraz następuje seria goli do bramki Fizycznych. Ostatecznie mecz kończy się remisem. Zawody przyniosły dochód 14 tysięcy złotych, który zasilił akcję odbudowy Warszawy”.
Przed meczem piłkarskim i zawodami lekkoatletycznymi Pabianice-Łódź lokalna prasa donosiła: „Mecz organizują akademicy zamieszkujący w Pabianicach. Odbędzie się on na boisku KS o godzinie 16. W zawodach tych wezmą udział najlepsi piłkarze Pabianic, znani zawodnicy PTC: Miler (reprezentant Polski), Kurowski, Grabski, Wypych, a nazwiska te są wystarczającą gwarancją, że pod względem sportowym impreza wypadnie ciekawie Reszta zależy od mieszkańców Pabianic, którzy już niejednokrotnie dali dowody swego obywatelskiego stanowiska i ofiarności na tak wzniosły cel”. Niedługo potem rozegrano mecze PSS Społem – PKS i Gwardia Mogilno-Gwardia (dawniej PTC) Pabianice. W tym ostatnim padł wynik 8:2.
Obywatelu, płać!
Do Warszawy płynęły pieniądze zbierane od przechodniów podczas kwest na ulicy Armii Czerwonej (Zamkowej). Latem 1947 r. kwesta w Pabianicach przyniosła 101 tysięcy zł - prawie dwa razy więcej niż w Piotrkowie i 4 razy więcej niż w Zgierzu. Zbierano pieniądze podczas pabianickiego festiwalu chórów szkolnych oraz coniedzielnych poranków teatralno-muzycznych w kinie Polonia, gdzie występowały teatrzyki fabryczne i szkolne.
We wrześniu 1949 r. do repertuaru kin władze włączyły (obowiązkowo) czarno-biały film krótkometrażowy pod tytułem „Budujemy” – dzieło reżysera Romana Banacha i operatora Karola Szczecińskiego. „Ten film uczy i informuje. Pokazuje nowoczesne metody pracy w budownictwie, dając widzowi pełny obraz dorobku odbudowy Warszawy” – zachwalała prasa. Jednak mimo wysiłków propagandy film okazał się gniotem, podczas którego widownia albo zasypiała, albo gwizdała.
Najbardziej znana w Polsce pabianiczanka – dwukrotna medalistka olimpijska Jadwiga Wajs-Marcinkiewicz, w 1948 r. dawała w Łodzi płatne odczyty o kobietach walczących podczas igrzysk w Los Angeles, Berlinie i Londynie. „Dziennik Łódzki” pisał: „Na wieczornicach sali Czytelnika przy ul. Piotrkowskiej słynnej pabianiczance towarzyszyć będą łódzcy olimpijczycy, ale bez medali”.
Sporo pieniędzy zarobił „Grający tramwaj” – objazdowy zespół muzyczny koncertujący na trasie od Zgierza do Pabianic. Junacy ze Służby Polsce swe zarobki z trzech dni pracy na budowach przekazali Warszawie. W każdym kiosku i w każdym okienku kasowym sprzedawano 5-złotowe, 20-złotowe, 50-złotowe i 100-złotowe znaczki na odbudowę stolicy oraz pamiątkowe pokwitowania – do oprawienia w ramki. 153 komitety odbudowy działające w Łódzkiem (powiatowe, miejskie, gminne i zakładowe) bezpłatnie zaopatrywała w papier pabianicka Fabryka Papieru. Władze wzywały księży katolickich, by podczas mszy nakłaniali wiernych do wpłat na konto stolicy. We wszystkich szkołach zawiązano uczniowskie koła „Odbudujemy Warszawę”.
Akcja dźwigania stolicy z wojennych ruin trwała do 1966 roku.
W 1954 r. 40 liderów zbiórek pieniędzy w pabianickich zakładach pracy władze zabrały samolotem z lotniska Lublinek do Warszawy. Nad Wisłą pokazano im Starówkę, Nowy Świat, odbudowany Teatr Wielki i pomniki. Ci, którzy zebrali mniej pieniędzy, dostali tylko dyplomy.
Roman Kubiak
Komentarze do artykułu: Jak pabianiczanie podnosili z gruzów Warszawę
Nasi internauci napisali 0 komentarzy