W czerwcu 1938 roku dziennik „Echo” pisał: „Zamieszkały w Pabianicach przy ulicy Poniatowskiego 11 niejaki Aleksander Ostrowski przybył onegdaj na posesję domu przy ul. Kolejowej 5, gdzie wszczął bójkę z zamieszkałym tamże Stefanem Wernerem. Werner, który jest rezerwistą i posiada własną szablę pamiątkową z wojska, dobył szabli i ciął Ostrowskiego w lewę ramię. Zajście to zlikwidowała wezwana na ul. Kolejową policja, spisując odpowiedni protokół, na mocy którego epilog awantury znajdzie się w sądzie”.

„Echo”, czerwiec 1938

 

***

Fruwający cyrk

Zapaśnicy obijali się krzesłami, wiatr rozniósł dach cyrku, a widzów trzeba było wydobywać spod mokrych płacht. Takie atrakcje dostarczył cyrk „Bono”, bawiący od pewnego czasu w Pabianicach. Dużą sensację budziły w nim walki francuskie, ściągające liczne rzesze publiczności. Wczoraj zapowiedziana była walka pomiędzy tajemniczą czarną maska, a championem żydowskim Michelsonem. Podnieceni okrzykami publiczności zapaśnicy walczyli nader zapalczywie. Wreszcie, nie widząc bliskiego zakończenia walki, chwycili za krzesła i poczęli się nimi obijać. W tym czasie przechodziła nad miastem burza. Huragan porwał dach cyrku, podarł płócienne ściany i nakrył nimi publiczność i walczących, co wreszcie ostudziło ich zapał. Przez długi czas wydobywano publiczność z pod mokrych płacht cyrku, które następnie rozniósł wiatr po mieście. Obecnie cyrk zbiera płachty namiotu po całym mieście.

„Echo”, kwiecień 1929

 

***

Wyparowali?

Dwaj właściciele handlu win i wódek ze składu przy zbiegu ulic Moniuszki i Targowej, bracia Doradzińscy, niespodziewanie zwinęli cały swój interes. W nocy wraz z dobytkiem (kilka wozów butelek z alkoholem – przypisek) opuścili Pabianice, udając się w nieznanym nikomu kierunku. Jak fama głosi, Doradzińscy byli poważnie zadłużeni u różnych firm i osób prywatnych. Ich ucieczka zapewne naraziła wierzycieli na znaczne straty. Powiadomiono o tym policję, która wszczęła poszukiwania Doradzińskich.

„Echo” kwiecień 1937

 

***

Trzech do paki

Znani na terenie Pabianic opryszkowie: Migdał, Kukuła i Kalinowski pewnego dnia pobili na ulicy Warszawskiej powracających z pracy spokojnych przechodniów: Tomasza Palmowskiego i Nikodema Frachowicza. Nie dość tego! Nazajutrz jeden z napastników – Kalinowski, ponownie zaczepił Nikodema Frachowicza, tym razem udającego się do kościoła. Bandyta żądał wypłacenia mu kwoty 10 złotych, grożąc w pobiciem. Frachowicz udał się pod opiekę policji i w rezultacie trzej godni przyjaciele stanęli przed sądem grodzkim w Pabianicach. Kalinowski, Kukuła i Migdał skazani zostali na 6 miesięcy więzienia.

„Echo” kwiecień 1935

***

Śmierć strażaka

Wczorajszej nocy straż ogniowa z Pabianic została wezwana do pożaru w pełnej zboża stodole Ottona Heniga we wsi Karniszewice, oddalonej od miasta o 4 kilometry. W ciągu 3 minut po alarmie na miejsce pożaru wyruszył Oddział Nowomiejski. Chcąc jak najszybciej przybyć do Karniszewic, strażacy krócili sobie drogę, jadąc polami. W pewnym momencie na wybojach wóz strażacki przewrócił się, przygniatając siedzących na nim strażaków. Spod wywróconego wozu rozległy się jęki, wzywające pomocy. Dzięki zimnej krwi woźnicy jadącego za tym wozem, nie doszło do drugiej katastrofy, gdyż woźnica wstrzymał rozhukane konie. Kilku strażaków rzuciło się z pomocą kolegom, a reszta oddziału pojechała do pożaru.

Po odciągnięciu na bok leżących koni i wywróconego wozu, oczom ratujących ukazał się straszny widok. Jeden z przygniecionych strażaków, 41-letni Jakub Bąk, poniósł śmierć na miejscu (zgniecenia klatka piersiowa i czaszka), drugi zaś, 35-letni Andrzej

Śmiechowicz, uległ złamaniu nogi w dwóch miejscach i 5 żeber. Ciężko rannego strażaka koledzy przenieśli do szpitala w Pabianicach, gdzie Śmiechowicz walczy ze śmiercią. Jak się dowiadujemy, rodziny nieszczęśliwych strażaków nie pozostaną bez środków do życia, gdyż pabianiccy strażacy są ubezpieczeni w warszawskim towarzystwie asekuracyjnym na wypadek śmierci lub kalectwa. Wdowa po śp. Jakubie Bąku otrzyma premię asekuracyjną w kwocie 3000 zł, zaś obydwoje dzieci - po 400 zł.

Ranny strażak Andrzej Śmiechowacz przez cały czas choroby będzie otrzymywał po 4 zł dziennie, aż do zupełnego wyzdrowienia. W razie stwierdzenia przez lekarza, iż jest niezdolny do pracy, otrzyma odprawę - 4 tysiące zł.

 „Republika” kwiecień 1927

 

***

Będą lekarze domowi

Ubezpieczalnia Społeczna w Pabianicach zawiadamia, iż nieodwołalnie z dniem 1 stycznia 1935 roku wprowadzona zostaje na terenie miasta instytucja lekarzy domowych. Wszyscy ci, którzy dotychczas jeszcze nie wybrali swego lekarza domowego, winni to uczynić jak najprędzej, gdyż później Ubezpieczalnia przydzielać będzie ubezpieczonych do lekarza wyznaczonego przez siebie. A więc nie pomogły protesty ubezpieczonych i lekarzy, uważających instytucje lekarzy domów, za pogorszanie leczenia społecznego. Instytucja lekarzy domowych stała się faktem dokonanym!

„Echo”, styczeń 1935

 

***

Uparty samobójca

Wiktor Waszkiewicz, zamieszkały w Pabianicach przy ulicy Lutomierskiej 3, przed paru dniami w pobliżu Dobronia rzucił się pod pociąg. Uratowano go jednak i zabrano do szpitala. Obecnie ciało Waszkiewicza znaleziono wiszące na drzewie w lesie pod wsią Marzenin.

„Gazeta Pabjanicka”, grudzień 1936

 

***

Komu zginął krzyż?

Jeden z uczniów gimnazjum w Pabianicach znalazł na ul. Pułaskiego krzyż Virtuti Militari. Chłopiec oddał go dyrektorowi gimnazjum p. Botnerowi. Dyrektor Botner przekazał krzyż policji, donosząc o jego znalezieniu. Właściciel może odebrać zgubę w komisariacie Policji Państwowej w Pabianicach przy ul. Garncarskiej 7.

„Orędownik”, grudzień 1934