Strona Spotted: Pabianice pełna jest ogłoszeń o zaginionych zwierzętach. Zazwyczaj mowa jest o psach lub kotach. Tym razem chodziło o... żółwia. Nie byle jakiego. Sympatyczny choć powolny jegomość regularnie opuszcza dom, by odwiedzać sąsiadów. Gdzie? Przy Karniszewickiej, Oliwkowej, Śliwkowej, Cyprysowej...
- Ten mój żółw odwiedził już chyba wszystkich sąsiadów - wyjaśnia właściciel, Maciej Sułat. - Najdalej uciekł do mojego kolegi, który mieszka pół kilometra ode mnie.
Żółw został przez niego przygarnięty 8 lat temu. To 20-letni zwierzak.
- Całe lato i zimę jest w ogrodzie - opowiada właściciel. - Około września zakopuje się na skalniaku. Budzi się w kwietniu.
Strażnik miejski na tyle polubił żółwie, że postanowił wziąć do siebie drugiego zwierzaka. Teraz ma parkę. Najwyraźniej żółwie często przechodzą kryzys związku.
- Drugi żółw, mimo dobrych zabezpieczeń, też lubi wędrować - żali się Sułat.
Biegający strażnik miejski rozmawiał 2 lata temu z Życiem Pabianic o swojej biegaczej pasji.
On ma siłę w nogach
Pabianiczanin Maciej Sułat zajmuje czołowe miejsca w ogólnopolskich ultramaratonach. Ostatnio był trzeci w 200-kilometrowym biegu w Karpatach. O tym, jak się wygrywa na takich trasach, rozmawia z Życiem Pabianic
Zaczynał 5 lat temu od krótkich dystansów - 10, 15 kilometrów i półmaratonów. Kiedy przygotowywał się do 2. Pabianickiego Półmaratonu, przebiegał na bieżni „ledwie” 18 km. Na długich dystansach startuje od łódzkiego maratonu w 2014 r.
Teraz 34-latek w ciągu roku przebiega kilka ultramaratonów, między innymi w Krynicy Zdroju (100 km), Łemkowynie (80 km oraz 150 km), na Babiej Górze. Zimą startuje w ultramaratonach w Karkonoszach oraz w Szczyrku. Podczas tegorocznej edycji biegu „GWiNT Ultra Cross” (110 km) zajął 2. miejsce. Ultramaratony przeplata krótszymi biegami na zawodach, by poprawiać rekordy i trenować szybkość.
Na swoim pierwszym półmaratonie z czasem 1 godzina i 42 minuty zajął 190. miejsce. Jego obecny czas na tym dystansie to 1 godzina 26 minut.
W tamtym roku startował w 12 biegach. W tym roku już w 8.
Ze sportem jesteś związany od dziecka…
- Około 10 lat uprawiałem zapasy. Przez ten czas uzbierałem spory worek medali z mistrzostw makroregionu i z zawodów ogólnopolskich. Największy mój sukces to 4. miejsce (dwukrotnie) na mistrzostwach Polski.
Zapasy zamieniłeś na bieganie. Dlaczego?
- Z przyczyn bardzo osobistych - śmierć taty i mamy. I żeby sprawdzić samego siebie, na co w zapasach nie miałem już większych szans.
Czym jest dla Ciebie ten sport?
- Sprawdzeniem się, wyładowaniem złych emocji i uhonorowaniem sportowej przeszłości taty [Kazimierz Sułat był utytułowanym zapaśnikiem, a później działaczem PTC – przyp. red.].
Często trenujesz?
- Nawet 6 razy w tygodniu. Biegam głownie po lasach, parkach i polach. Ćwiczę również na siłowni.
Które ze swoich osiągnięć uważasz za najważniejsze?
- Dla mnie każdy bieg jest ważny, a najważniejszy dopiero przede mną. W tym roku dwukrotnie udało mi się stanąć na podium, więc się cieszę.
Jest ulga, kiedy przekraczasz linię mety?
- Ulga i zadowolenie, że jestem już na miejscu. A kiedy uda mi się pobić własny rekord – dodatkowo satysfakcja, że treningi nie idą na marne.
Przebiegnięcie ultramaratonu to ogromny wysiłek dla organizmu. Jak długo wracasz do formy?
- Najdłużej trwało to 8 dni – tyle czasu nie chciały odpuścić zakwasy. Kiedy w październiku ubiegłego roku biegłem 31 godzin po błocie w górach, odparzyłem stopy i nie wstawałem z łóżka przez 2 dni.
Który z biegów wspominasz jako szczególnie ciężki?
- Każdy jest na swój sposób trudny: jedne biegnę sprintem ulicą, a podczas innych na kolanach wspinam się pod górę. Wyjątkowo wymagające są ultramaratony w górach.
Kilka lat temu w Biegu Rzeźnika mój partner „padł” na 70. kilometrze i musiałem wezwać na pomoc śmigłowiec.
Podczas biegów miewasz kryzysy?
- Zawsze. Myślę wtedy, dlaczego to robię i że każdy krok przybliża mnie do odpoczynku. Dobry ultaramatończyk, do którego jeszcze trochę mi brakuje, musi mieć bardzo mocną psychikę, wytrenowany do granic wytrzymałości organizm oraz cel. Nie raz spotkałem się w górach z sytuacją, że niedostatecznie przygotowanego do biegu zawodnika zabierało pogotowie.
A sam miewasz kontuzje?
- Moim utrapieniem na długich dystansach są bóle kolan. Ważę 87 kilo, więc jest co dźwigać.
Czego mogę Ci życzyć?
- Moim marzeniem jest być w czołówce na mistrzostwach Polski na dystansie 100 km w Krynicy Zdroju we wrześniu.
Komentarze do artykułu: W pogoni za... krnąbrnym żółwiem
Nasi internauci napisali 0 komentarzy