Bieg na orientację to dyscyplina sportowa ze sporą tradycją. Ludzie z mapą i kompasem biegają na całym świecie, a nie jest to takie łatwe, wytrzymałość i kondycja to nie wszystko.

To nie jest zwykłe bieganie

Zawodnicy muszą perfekcyjnie czytać mapę, która nie tylko pokazuje trasę, ale również ukształtowanie terenu.

Rodzinna przygoda Krawczyków z biegami na orientację zaczęła się od 15-letniego Piotrka.

- Piotrek wygrał półmaratonik pabianicki - opowiada pani Kasia. - Przyszły trener sam go wypatrzył. Tak znajduje się młody narybek do pabianickiego klubu Azymut.

Większość dzieci wybiera piłkę nożną, a bieganie to sport niszowy.

- Trener zobaczył, że młody jest dobry, zadzwonił do szkoły, zapytał, czy nie chciałby przyjść na trening – opowiada mama. - To był koniec czwartej klasy. Od września puściliśmy go na treningi do Azymutu.

Piotrek w klubie biega od 5 lat. Z czasem dołączyli do niego kolejni członkowie rodziny. Pierwszy był tata Marcin.

- Zawody są na terenie całej Polski. Klub nie ma autokaru, trzeba więc dzieci dowozić – opowiada pan Marcin. - I tak jeździliśmy razem. Siedzenie trzech dni i obserwowanie zawodów było nudne, więc sam zacząłem brać w nich udział.

Bardzo szybko dołączyli do nich 12-letni Szymon, 8-letnia Ania i mama Kasia.

- Biegamy indywidualnie w różnych grupach wiekowych – opowiada pani Kasia. - Ja z Anią biegam jeszcze razem na łatwiejszych trasach rodzinnych, ale Ania już powoli uczy się czytać mapę. W przyszłym roku zapewne pobiegnie sama. Szymon troszkę się miga, bo wybrał piłkę nożną, a to spory wysiłek. Ma treningi trzy, cztery razy w tygodniu i mecze w weekendy.

Bieg na orientację to wyjątkowy sposób na spędzanie wolnego czasu. Wysiłek fizyczny z intelektualnym idą tu w parze. Żeby tak biegać, potrzebna jest wytrwałość, upór i inteligencja.

- Treningi w tygodniu to po prostu zajęcia biegowe, jest też gimnastyka, rozciąganie – opowiada Piotrek. - Biegamy dużo po lesie bez względu na pogodę, przez cały rok. Ale poza wytrzymałością ważne jest bardzo dobre czytanie mapy, trzeba sporo czasu, by opanować tę umiejętność. Żeby wygrać bieg, należy znaleźć wyznaczone punkty w odpowiedniej kolejności, w jak najkrótszym czasie.

Puchar nie zawsze trafia do najszybszego

O zwycięstwie decydują podejmowane w ułamkach sekundy decyzje. Oczywiście bez mapy i kompasu nie jest to możliwe. Na trasie są rozstawione tzw. punkty kontrolne, na mapie oznakowane kółkiem. Zawodnicy mają ze sobą specjalny chip elektroniczny. W każdym punkcie kontrolnym trzeba odbić chip. Bardzo ważna jest ich kolejność.

- Trzeba wybrać najlepszy wariant, czyli tak odczytać mapę, żeby nie władować się na przykład w gęsty zagajnik – opowiada pani Kasia. - Wtedy traci się więcej czasu na przedzieranie się przez niego niż jego obiegnięcie. Tutaj trzeba myśleć.

Wytrzymałość to za mało. Nawet jeśli masz „talent w nogach”, nie poradzisz sobie z mapą, biegnąc za szybko. Sztuką jest odnalezienie złotego środka pomiędzy szybkim biegiem, a poprawnym odczytywaniem mapy i nawigowaniem w terenie.

- Najważniejsze jest jednak czytanie mapy – dodaje Piotrek. - Pamiętam trening, gdy my biegliśmy, a nasz trener szedł i to on wygrał. Idealnie technicznie czytał mapę.

Liczy się też czas, co sprawia, że ta dyscyplina nabiera rumieńców. Każdy start to spora dawka adrenaliny. Trasy przed zawodami objęte są tajemnicą. Nie są też powtarzalne. Na każdy bieg przygotowuje się inną. Możliwości wyboru jest wiele, ale tylko jedna, najszybsza zbliża do podium. Zawodnicy nie mają czasu na rozplanowywanie trasy, decyzje podejmują w biegu.

- Mapę dostajemy do ręki w momencie startu – mówi pani Kasia. - I już wtedy zaczynamy biec. Nie ma czasu na ogarnianie czy planowanie całej trasy. Po prostu biegniesz do pierwszego punktu. Najlepsi czytają mapy w biegu i tak robi Piotrek.

Nie taka zwykła mapa

Mapy dokładnie opisują cały teren, po którym przebiega trasa. Są w odpowiedniej skali i zawierają specjalne symbole mówiące o przeszkodach, drogach, pagórkach, rowach, gęstych zaroślach i innych elementach topograficznych.

- Dystanse, które mamy do pokonania, liczone są po prostej – opowiada Piotrek. - Ale nie zawsze tak się da pobiec. Trzeba też być czujnym. Cały czas musisz wiedzieć, gdzie jesteś, czy mijasz daną górkę, czy dołek, drogę, rów, zagajnik czy polanę. Palec jest non stop na mapie. Jak stracisz orientację, to po biegu.

Kompas to drugi ważny element wyposażenia biegacza. Musi być bardzo precyzyjny, bo pomaga w orientacji i wyznaczaniu dalszego kierunku biegu. Zawodnicy z reguły mają kompasy kciukowe, które można łatwo i szybko przyłożyć do mapy.

Po ukończeniu biegu przychodzi czas na analizy.

- Dzięki specjalnej aplikacji widzę trasę, którą wybrałem i trasy moich przeciwników – opowiada Piotrek. - Mogę wtedy zobaczyć, wybór którego kierunku był trafniejszy. Co się bardziej opłacało.

Sport bez ograniczeń

Biegi na orientację można uprawiać w każdym wieku. Niekoniecznie trzeba przy tym lubić biegać. Jest tutaj miejsce dla zawodowców, którzy planują wyczynowo trenować, jak i dla tych, którzy lubią spędzać czas na łonie natury.

- Dla mnie satysfakcją jest sam fakt ukończenia biegu i odbicia się na wszystkich punktach – dodaje pani Kasia. - Ja biegam z Anią na łatwych, rodzinnych trasach, czasu nie mierzę. Dla nas nie prędkość się liczy.


Jest kilka rodzajów biegów na orientację w zależności od dystansu. Oto najważniejsze z nich:
Bieg sprinterski
Rozgrywany w parku lub wśród uliczek w mieście. Zazwyczaj odbywa się na trasie liczącej 3-4 km, a cały bieg trwa średnio 12-15 minut.
Bieg na średnim dystansie
Zwany w skrócie „middle” to bieg na dystansie 4-6 km, a czas trwania wynosi 30-35 minut. Bardzo ważne na takiej trasie są koncentracja i precyzja w biegu „wejścia” na punkt.
Bieg długodystansowy
To bieg zwany również klasycznym czy długodystansowym. Jego odległość waha się między 6 a 10 km. Najlepsi są w stanie taki dystans pokonać w 45-60 minut.
Sztafety
Bieg, w którym najczęściej biorą udział 3 osoby. Wygrywa ta sztafeta, której wszyscy zawodnicy bezbłędnie pokonają swoje trasy.